sobota, 28 lutego 2015

Jak grom z jasnego nieba



Podobno miłość spada na nas jak grom z jasnego nieba.

Pamiętam to uczucie, zdziwienie, zachwyt, uwielbienie, przekonanie, że ON musi być mój… no może nie ten konkretny ale taki jak ON.

Miałam kilka lat i prawdopodobnie oglądałam wtedy fragment Teleranka. Prezentowano właśnie piękny, misternie wykonany domek dla lalek, z elektrycznością, z wszystkim najmniejszymi detalami. Nieświadoma wcześniej istnienia podobnych przedmiotów, zapragnęłam mieć jeden z nich. Ta scena w mojej głowie wyryła się bardzo silnie. Wielokrotnie w dziecięcych marzeniach wracałam myślami do tamtego obrazu. Nadal jest on dla mnie bardzo żywy, chociaż widziany przez kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund.

Jakieś dziesięć lat później w prezencie urodzinowym od koleżanki z klasy dostałam misia,około piętnastocentymetrowego wykonanego ze sporą starannością. No cóż mogę powiedzieć… był uroczy. Postanowiłam zrobić dla niego mebelki. Ależ to było przedsięwzięcie!!! Środek lata, piękna pogoda a ja z wyrzynarką i piłką tworzyłam łóżko, fotel i stolik. Opanowałam trawnik cioci i malowałam jej farbą moje meblarskie dokonania. Później szukałam pianki, dobierałam odpowiedni materiał na materac i tak powstał mały zestaw. 


Po kolejnych dziesięciu latach odkryłam takich twórców jak SmallDreams i Miniaturowy Świat Lady Fanaberii. I zaczęłam rozumieć, że to sztuka, sztuka miniaturyzacji. Te wszystkie miniaturowe wiktuały jak szynki, pierogi, malutkie ekspresy do kawy i piękne stylowe wnętrza. Moja wyobraźnia naprawdę zaczęła galopować. Wiedziałam, że kiedyś to zrobię. Kiedyś.
Wszystkim pokazywałam, zachwycałam się, i deklarowałam stworzenia własnego domku. 

Od tamtej chwili minęło dwa lata i dopiero teraz zaczynam wprowadzać moje marzenie w życie. Nawet kilka miesięcy temu wybrałam się na kurs organizowany przez Lady Fanaberię. Aby z bliska zobaczyć jak to wygląda. Aby cokolwiek „liznąć” z teorii i praktyki, aby się przygotować. Wyruszyliśmy, po kilku godzinach drogi, i po kilkunastu minutach krążenia przy ulicy gen. Władysława Sikorskiego nr. 20… po całym tym czasie… zorientowałam się, że pomyliłam miasta…. tak o 523 km, o jedną literkę. Lubin, Lublin… no co za różnica prawda? Tak przy okazji Lublin ma wartą odwiedzenia starówkę.

Niemniej jednak. Zaczynam budowę! Zagłębiam się w skalę 1:12.

Całą sobą chcę być częścią tego świata!

Nazywam się Magda. Dla przyjaciół Magic.

Mam marzenie i nie zawaham się go w końcu zrealizować!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz